coś tam jeszcze, to wtedy...
- Jak to, „jeśli"? - obruszył się na to słowo. - No tak, „jeśli". Jeśli się na to zgodzę, to przez jakiś czas będę musiała leżeć. I nie będę mogła opiekować się dziewczynkami. - Nie ma żadnego „jeśli". - Matthew nie puszczał jej ręki. - Musisz przejść terapię i to najlepszą z najlepszych. - Nie. Przynajmniej jeszcze nie. - Zrobisz to - oświadczył z naciskiem. - I oczywiście zostanę, chyba sobie nie wyobrażasz, że mógłbym teraz wyjechać? - Nie. Właśnie w tym rzecz. - Nie rozumiem. - Nie chcę, żebyś zostawał z mojego powodu. - Wyszarpnęła mu rękę. - Zostaję - powtórzył. - Czy dziewczynki wiedzą? 174 - Jeszcze nie. Matthew, usiądź, proszę. - Poczekała, aż wrócił na swój fotel. - Tym, czego teraz najbardziej potrzebują, jest pewna stabilność. Zgodziliśmy się co do tego, prawda? - Oczywiście. - Idealnie byłoby zachować resztkę obecnego stanu. Rozumiesz, mężczyzna w domu. Łagodny, porządny facet, który wszystkiego dogląda. Człowiek, który kochał ich matkę. - Nie widzę przeszkód. Przynajmniej z mojej strony. - Ale to się uda tylko wtedy, kiedy naprawdę będzie ci zależało. Jeśli nie będziesz wolał uciec, być gdzie indziej. Bo w takim wypadku też sobie poradzimy, jest przecież Izabela i na pewno wszystko będzie grało. - Nie będziecie musiały sobie radzić. - Matthew, to nie jest odpowiedź. - Umilkła na chwilę. - Przyrzekam, że jeśli zdecydujesz inaczej, nigdy nie będę ci tego wypominać. - Ale wtedy zrezygnujesz z terapii, tak? Żeby oszczędzić dziewczynkom wstrząsów? - Powiedzmy, że trochę ją opóźnię. - Nie ma mowy. Musisz natychmiast się tam zgłosić. - I czuć, że zastawiam na ciebie pułapkę? - To nie jest żadna pułapka. Przecież już przedtem ci powiedziałem, prawda? Kiedy żeniłem się z Karo, wziąłem też na siebie obowiązek opieki nad jej dziećmi. Na dobre i na złe. - Ale z ciebie kłamczuch! - Kłamczuch? - Zmusił się do uśmiechu. - Nie, tylko optymista. - A gdzie tu powody do optymizmu? Bóg widzi, że to raczej mnie przydałoby się trochę tego towaru. - Po prostu stara zasada statystyki. Według mnie wszyscy już mieliśmy „gorzej". Teraz trzeba siedzieć cicho i czekać na „lepiej". - Amen. 29. Uzgodnili, że z powiadomieniem dziewczynek Sylwia zaczeka do piątkowego wieczoru. Najpierw pozwoli im zjeść obiad, sama też spróbuje coś przekąsić, trochę pogadają o minionym dniu... Flic pierwsza połapała się, że babka coś kręci. - Co jest, Groosi? - spytała prosto z mostu przy placku pekanowym, który Matthew przyniósł na deser. - Tylko nie wykręcaj się, 175