- Ash powiedział ci chyba, że jej nie chcą.
- Nie. Powiedział tylko, że żaden z nich nie potrafi opiekować się dzieckiem. Dlatego przyjechał po mnie. Dixie przyglądała się Maggie podejrzliwie. - Widzisz w niej siebie, prawda? I chcesz ją uchronić przed podobnym losem. - Robię tylko to, o co prosiła mnie Star. - Już spełniłaś jej prośbę. Zawiozłaś małą do Tannerów. - Star prosiła, żebym oddała Laurę panu Tannerowi, co z oczywistych względów okazało się niewykonalne. - I dlatego powierzyłaś dziecko jego synom. Koniec, kropka. - Dixie nie dawała się przekonać. - Co z twoimi studiami? Marzyłaś, żeby zostać dyplomowaną pielęgniarką. Rzucisz to? - Nie. Nie będę zajmowała się Laurą w nieskończoność. Jak już wszystko się unormuje, wrócę na studia. Dixie dotknęła policzka Maggie, w jej oczach pojawiła się troska. - Kochanie, wiem, że chcesz dla niej jak najlepiej, ale pamiętaj, że potem bardzo trudno będzie ci się z nią rozstać. Mało się już nacierpiałaś? - Chcę jej stworzyć szansę na inne życie - mruknęła Maggie, walcząc z cisnącymi się do oczu łzami. - Tak jak ty dałaś szansę mnie. - Ja dałam ci pracę, kiedy byłaś w tarapatach. To wszystko. 27 - Dałaś mi o wiele więcej. Dzięki tobie odzyskałam dumę, wiarę w siebie... - Dałam ci pracę, nic więcej - powtórzyła Dixie z uporem. - Całą resztę zawdzięczasz wyłącznie sobie. - Nic bym nie zrobiła bez ciebie. Wyciągnęłaś do mnie rękę. Zaopiekowałaś się mną. A teraz ja chcę się zaopiekować Laurą. To dziecko musi mieć normalny dom, normalne życie. Tannerowie z ich pieniędzmi i pozycją mogą zapewnić jej jedno i drugie. - Podjęłaś już decyzję, tak? - Dixie była wyraźnie rozeźlona uporem Maggie. - Tak. Dixie westchnęła z rezygnacją i przygarnęła Maggie do siebie. - Skoro tak, obiecaj przynajmniej, że będziesz na siebie uważać. Ci Tannerowie to niebezpieczni faceci. - Niebezpieczni? - Nie w takim sensie, w jakim myślisz, ale piękna twarz i gładkie słówka potrafią być groźniejsze niż najgroźniejsza broń. - Możesz być spokojna - zapewniła Maggie. - Ash interesuje mnie wyłącznie jako brat Laury, ktoś, kto zapewni jej dom. Na twarzy Dixie malowało się wyraźne powątpiewanie. - Teraz tak mówisz - mruknęła. - Minie czasu mało wiele, a inaczej będziesz śpiewała. Zapamiętaj moje słowa. Chciałabym zobaczyć taką, co potrafi się oprzeć Tannerowym urokom, kiedy który sieć zarzuci.