- Wrócimy później do tej rozmowy, panie Blackthorne - tyl
ko tyle na razie powiedziała. Chwilę później Laura obróciła się na pięcie i podeszła do Kelly. -Czy jesteś zła na tatusia, Lauro? - zapytała Kelly, gdy wzięła ją za rękę. -Tak, myszko, jestem. -Czemu? -Bo jest... uparty. - W myślach dodała jeszcze: i dumny, i podejrzliwy, a ona chciała, żeby w nią uwierzył, zaufał jej, a potem całował aż do niepamięci, jak zeszłej nocy. Laura uśmiechnęła się do siebie. Kelly nie miała o niczym pojęcia. I bardzo dobrze. - Chodź, myszko, dość miałaś wrażeń jak na jeden dzień. Przed kolacją musisz się jeszcze zdrzemnąć. - Kelly maru dziła. Była rozczarowana, ale potulnie poszła do swojego pokoju z kotkiem przytulonym do piersi. - A co do ciebie, Richardzie... ~ Tak? - Czekał, gapiąc się bezczelnie na jej pupę w dżinsowej spódniczce. Zatrzymała się przed drzwiami pokoju Kelly i obejrzała. Stał częściowo ukryty w cieniu. - Masz superzgrabne nogi. - Usłyszała nieoczekiwany komplement. Śmiech uwiązł mu w gardle, bo spojrzała na niego tak, że przypomniał sobie zeszłą noc. Czuł się, jakby stał przed linią nakreśloną na piasku. Po jednej stronie była samotność, otaczająca go jak duszące opary, a po drugiej Laura, nadzieja, wolność i szansa na coś więcej. Laura opadła na łóżko i po raz pierwszy od lat nie znalazła ukojenia dzięki deszczowi i grzmotom. Musi się trochę przespać, bo inaczej jutro będzie nieprzytomna. Wszystko przez Richarda! Wykąpała Kelly, dała jej kolację, przeczytała kilka rozdziałów książki, porysowała, wypiła herbatę rumiankową, ale nawet ulga wynikająca z tego, że znalazła Kelly i dowiedziała się, że Richard co wieczór spotykał się z córką, nie zmniejszyła napięcia. Palił ją ogień. Była jak w gorączce, pobudzona i... wściekła. Na niego. Wspomnienia chwil w jego ramionach omywały ją niczym deszcz chłoszczący okno. Odrzuciła kołdrę i wstała z łóżka, podeszła do okna. Odciągnęła zasłonę, usiadła na ławce i patrzyła na burzę. Woda była czarna, fale spienione i białe. Czuła się tak, jakby to ona była morzem, żywym i bijącym o brzeg, próbującym wessać wszystko w ciemność. Laura zrozumiała nagle, ile Richard dla niej znaczy. I to ją przestraszyło. Wręcz przeraziło, bo był człowiekiem przywiązującym tak wielką wagę do wyglądu. A ją już kiedyś zranił taki mężczyzna. Ona i Richard byli pod wieloma względami podobni. W jego życiu momentem przełomowym był wypadek, który odmienił go nieodwołalnie wewnętrznie, zmienił jego światopogląd. Laurę zerwane zaręczyny uczyniły silniejszą, sprawiły, że po raz kolejny dostrzegła, iż niewielu osobom może ufać. Że mało ludzi lubi ją za to, kim jest, a nie za to, jak wygląda. Jej światem