z wieżowca Camden Tower.
Zachowała się jak tchórz, pisząc list, zamiast spotkać się z Chadem. Nigdy sobie tego nie wybaczy! Gdyby tam była, mogłaby go uspokoić, zapewnić, że jeszcze kiedyś się zakocha. Ale nie było jej przy nim. Zachowała się podle. Wiedziała, że będzie jej to ciążyło na sumieniu do końca życia. Gdyby R S Scott się dowiedział, że przez tyle czasu mieszkał pod dachem z osobą odpowiedzialną za śmierć jego brata, nie mógłby na nią patrzeć. Znienawidzi ją tak samo, jak ona nienawidziła samej siebie. Musiała opuścić Summerhill! Nie mogła tu dłużej zostać po tym, co wydarzyło się tego wieczoru. Wiedziała, że skrzywdzi dzieci, ale nie miała innego wyjścia. Następnego ranka Scott obudził się z upiornym bólem głowy. Cierpienie stało się jeszcze większe, gdy tylko przypomniał sobie o wydarzeniach minionego wieczoru. Rozejrzał się dookoła. W pokoju panował okropny bałagan. Wszędzie porozrzucane były ubrania. Przeszedł przez pokój, podnosząc po drodze koszulę, krawat, spodnie. Gdy wziął do ręki marynarkę, z wewnętrznej kieszeni wypadła jakaś koperta. Podniósł ją i przyjrzał się jej uważnie. Przecież wczoraj nie dostał od nikogo listu. Odwrócił kopertę i zobaczył na niej imię brata wykaligrafowane starannym, kobiecym pismem. Zamrugał ze zdziwienia. List do Chada? Musiał leżeć w kieszeni od dnia, w którym po raz ostatni miał na sobie tę marynarkę... Siedem lat temu! Ale skąd się tam wziął? Aha! Powoli zaczął sobie przypominać. Pewnej letniej nocy siedem lat temu, gdy przyjechał w odwiedziny do rodziców, siedział sam w kuchni, gdy ktoś zapukał do drzwi. Otworzył i zobaczył młodą dziewczynę, której twarz skrywał cień. Podała mu list, prosząc, by przekazał go Chadowi. Uciekła, nim zdążył jej powiedzieć, że Chada nie ma chwilowo w domu. Wsadził list do kieszeni, zamierzając oddać go bratu później, ale nie miał już okazji. Chad nie pojawił się w domu. Następną osobą, która zadzwoniła do drzwi, był policjant. Zja- R S wił się tuż przed północą, by poinformować o tragicznej śmierci Chada. Scott obrócił w dłoni kopertę. Jego brat nie żył. List nie został nigdy dostarczony. Młoda dziewczyna nie otrzymała odpowiedzi. Czy powinien go przeczytać? A może należało wyrzucić go bez czytania? - Wyglądasz na zmęczoną - zauważyła gospodyni, wyjmując z piekarnika tacę z czekoladowymi ciasteczkami. Willow smętnie podpierała rękoma głowę, sącząc poranną kawę. - Jesteś pewna, że nie masz ochoty na pożywne śniadanie? Willow pokręciła przecząco głową. - Dziękuję, pani Caird, ale nie jestem głodna. - Zbyt dużo zjadłaś na kolację - zawyrokowała gosposia. - Nie - wyszeptała Willow, choć myślami była gdzie indziej. Przy mężczyźnie, którego tak bardzo kochała. - Gdzie doktor Galbraith? - spytała niby mimochodem, choć kosztowało ją to wiele wysiłku. - Jego teściowa zadzwoniła z samego rana. Dzieci chciały