– Otóż, niestety tak. Za każdym razem, gdy ktoś odwiedza witrynę internetową,
umieszcza ona w komputerze użytkownika plik – „Cookie”, żeby przy następnym podłączeniu witryna „pamiętała” jego dane. Dobry specjalista może wydobyć ciasteczko z twardego dysku i uzyskać dość wyczerpujące informacje o odwiedzanych przez użytkownika witrynach. Ale w naszym przypadku nic z tego. We wszystkich czterech komputerach pliki ciasteczka zostały usunięte o godzinie osiemnastej w poniedziałek czternastego maja. Znaleziono tylko nowe „cookie” z wtorku rano i jest to zbieranina eToys. com i różnych witryn z Pokemonami, które dzieciaki odwiedziły, zanim doszło do strzelaniny. – A co z emailami? – naciskał Quincy. – Wiem, że można online odzyskać stare maile, nawet te, które się skasowało. – Ogólnie rzecz biorąc, tak. Ale ktoś ciężko się napracował nad ich zniknięciem, a potem trwale wykasował pliki tak, że są nie do odzyskania. Na koniec podłączył się do serwera Firewałl i zlikwidował wszystkie logi. Słowem cztery szkolne komputery są wymiecione do czysta. – Zabieram je – oświadczył po prostu Quincy. – Proszę bardzo – zgodziła się Rainie. – Chwileczkę – zaprotestował Sanders. – Mamy dobrych specjalistów... – FBI ma lepszych. – Do cholery, nasi technicy już zaczęli... – Więc tym szybciej eksperci FBI skończą, – To prawda Qumcy zwrócił się do detektywa, który wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować. – Nawet jeśli jest tak, jak mówisz, te dane gdzieś ciągle jeszcze są. Kiedy kasuje się plik, komputer zwykle zaciera tylko informacje o jego położeniu na dysku, ale nie same dane. Więc o ile nasz przyjemniaczek nie wpadł na to, żeby skorzystać z przyjętego przez Departament Obrony programu, który zapisuje na danych zera, to zawartość komputerów jest do odzyskania. Musi się nam udać. Cokolwiek Danny i No Lava kombinowali w Internecie, ma to silny związek z wtorkową tragedią. Więc lepiej, żeby nasi eksperci wzięli sprawę w swoje ręce. Prędzej czy później dostaniemy odpowiedź. – My też możemy odzyskać te informacje – nie ustępował Sanders. – Mógłbym nadać sprawie charakter priorytetowy. Nie ma powodu, żeby wciągać do tego FBI. – Za późno – stwierdziła Rainie. – Do cholery, to tylko pretekst, żeby przejąć... – Gówno mnie to obchodzi! – ryknęła i walnęła pięścią w blat biurka. – W tej szkole był ktoś jeszcze. To nie Danny zastrzelił Melissę Avalon. Chcę wiedzieć, do diabła, kim jest ten człowiek. I powtarzam po raz ostatni, Sanders: ja tu rządzę. Sanders z pogardliwą miną skrzyżował ramiona na piersiach. – Rany, wiele bym dał za lody w polewie karmelowej – wymamrotał. Rainie popatrzyła na niego z niechęcią. Zapadło ponure milczenie. Mijały sekundy. Po chwili odezwał się Quincy. – Następna sprawa. Spojrzał na nich. Rainie skinęła głową na znak, że jest skoncentrowana. Sanders okazywał znacznie mniej zapału. – Wróćmy do tego, co robiłaś rano, do listy pozostałych podejrzanych. Vander Zanden, Charlie Kenyon, Richard Mann, ojciec Melissy Avalon, ten No Lava z Internetu. – Pracuję nad tym. Tyle że nie mam zbyt wielu ludzi do pomocy. – Dobra – wtrącił poirytowany Sanders. – Podzielmy robotę między siebie. Do diabła, możemy udawać, że współpraca jest w naszym przypadku możliwa. Ja biorę Vander Zandena. Federalni mogą sprawdzić No Lavę, skoro już ukradli mi komputery. Luke Hayes ma ojca Melissy Avalon... – A ja wezmę Charliego Kenyona i Richarda Manna – zaproponowała Rainie. – Doskonale. – Sanders spojrzał na Rainie, jakby rzucał jej wyzwanie. – Zostaje nam jeszcze jeden podejrzany: Shep. – Nie ma mowy! Jest szeryfem... – Co o niczym nie świadczy! Nie wiemy, co robił w szkole, zanim się na niego natknęłaś. Wiemy za to, że ma problemy w domu. Że jest dojrzałym mężczyzną, a więc w typie Melissy